Troszeczkę się tutaj zasiedziałam. No w sumie jeszcze 2 godz mogę,ale później to muszę się wziąć ostro do pracy.
Mam do nauczenia kilka piosenek i boję się,że nie zdążę,a czas leci i leci.
Już łapię tremę,a co dopiero będzie na scenie. Wydaje mi się,że chyba każdemu towarzyszy strach w takiej sytuacji. Miejmy nadzieje,że wszystko pójdzie po mojej myśli i pokażę doskonale swoje umiejętności,a nie,,paraliż sceniczny''bo wtedy mogłoby być śmiesznie.
Nie wiem czemu,ale jak miałam 5 latek i śpiewałam z chórkiem kościelnym na różnych przeglądach nie stresowałam się tak jak teraz. Podobno z wiekiem poziom stresu narasta.
Można powiedzieć,że wtedy miałam jakby taką solidną grupę wsparcia,ale dostawałam też często solówki,więc w zasadzie na jedno wyjdzie co innego jakbym śpiewała tylko ze wszystkimi refreny i mój głos byłby gdzieś w tłumię to wiadomo nie miałabym się czym przejmować nawet jakbym zapomniałam słów,bo by mnie reszta uratowała,ale teraz na scenie jestem zdana wyłącznie na siebie i muszę sobie jakoś radzić. Hm,ale stras jest chyba nieodłącznym elementem codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz